I oto przed nami otworzyły się wrota wiedzy i umiejętności.
Rok szkolny 2016/2017 to pierwszy krok postawiony w stronę nowej edukacji. Otóż szkoła nasza zaczęła pracę w międzynarodowym programie Erasmus+. Piętnaścioro uczniów miało możliwość gościć u siebie kolegów z trzech państw partnerskich – Włoch, Rumunii i Bułgarii. A już 30kwietnia 2017 roku pierwsza grupa uczniów przeżyła pasjonującą przygodę podczas pierwszego wyjazdu zagranicznego. Może ściślej – wylotu, bo dla większości z nas była to pierwsza możliwość wzniesienia się ponad poziom trzech kilometrów. Niektórym ta wzruszająca chwila wycisnęła łzy z oczu. Zalana deszczem Polska została za nami. A potem było już tylko lepiej!
Jak świat światem jeszcze nigdy nikt nas nie witał w narodowych, ludowych strojach, z pitą na tacy i przy dźwiękach muzyki wykonywanej przez ucznia szkoły na tradycyjnym instrumencie. Bułgarzy – bo o nich tu mowa – sprawili, że wizyta koleżeńska nabrała znamion czegoś nader ważnego i wzniosłego. Nawiasem mówiąc- pita pyszna. Zwłaszcza z miodkiem :).
Tydzień wizyty to tydzień pracy i zabawy. Wycieczek, nowych pomysłów, szlifowania języka i nabywania kompetencji społecznych, bo w tym projekcie najważniejsi są przecież ludzie. Nie będę tu opisywać wspaniałości bułgarskiej kuchni – zwłaszcza podobnego do naszego spieczonego mielonego kotleta w formie rulonu zwanego kebabcze, wspomnianej wcześniej pity, placka typu półfrancuskiego z serem i tureckiej bachlawy słodkiej jak… miód, w którym pływała. Nie będę rozprawiać nad życzliwością gospodarzy, którzy zatroszczyli się o nas po królewsku, wiele nas nauczyli i wiele pokazali ani nawet nad przyjaciółmi z trzech obcych krajów i ich poczuciem humoru, entuzjazmem i chęcia współpracy, ani o staruszkach mających w sobie tyle energii, że taniec w ich wykonaniu i kabaret po prostu nas rozłożył. Tak między nami podczas prezentacji pieśni „Szła dzieweczka”przez naszą drużynę okazało się, że starsze pokolenie Bułgarów świetnie zna tę piosenkę i … próbuje śpiewać z nami. Nie będę nawet pisać o architekturze zapierającej dech w piersiach – średniowiecznej fortecy, cerkwiach kapiących złotem i przystrojonych malowidłami, muzeum śmiechu i kurhanie jakby kawałkiem wyjętym z piramid.
A za rok jeszcze dwa takie wypady.
Joanna Wałczuk- Piech